
Za ich panowania z zamku dobiegały odgłosy dzikich orgii, a zdarzyło się nawet, że w swoim opętaniu podnieśli rękę na gostyńską farę. Ukazał się im jednak orszak białych postaci, na czele których stał Mikołaj – zmarły brat Jana, który od wiary przodków nie ustąpił. Najeźdźcy nie dotrzymali pola duchom i wrócili na zamek. Innym znów razem napadli na kościół na Świętej Górze, bezczeszcząc figurkę Najświętszej Panienki.
Takich bezeceństw Niebo już dłużej zdzierżyć nie mogło. Pewnej nocy przy bijących gromach zapadło się pod ziemię ponure zamczysko z wszystkimi jego mieszkańcami. Czasami tylko słychać dobiegające spod ziemi jęki dusz potępionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz